czwartek, 29 października 2015

Witam Cię serdecznie. Trafiłeś jakimś dziwnym trafem na mojego bloga? Uciekaj więc póki czas. Nadal tu jesteś? Musisz mieć zatem silne nerwy! W takim razie zapraszam! Pomysł na to opowiadanie wpadł, podczas pisania fabułki z przyjacielem (Yamiś, kochanie -serdecznie Cię z tej strony pozdrawiam. Gdyby nie Ty, ten blog by nie powstał), w której to stworzyłam nieco psychopatyczną postać Samuela Smitha. Jest on płatnym mordercą, który lubuje się w porywaniu chłopców, z których robi swoje prywatne, erotyczne zabaweczki. Zaciekawiony? W opowiadaniu znajdziecie wątki homoseksualne, wulgaryzmy, sceny erotyczne, jak i sceny morderstw. Jeśli nadal Cię to nie przestraszało, zapraszam do zagłębienia się w lekturę. 
Rozdział niebetowany. +18


Rozdział 1.


Samuel mierzył sobie metr osiemdziesiąt dwa, był więc wysokim mężczyzną, ale wygląd miał dość przeciętny. Brązowe oczy, czarne włosy i dwudniowy zarost sprawiał, że w tłumie stawał się zaledwie szarym człowiekiem, który nie był wart zapamiętania. Nie, żeby mu to w jakiś sposób przeszkadzało, o nie! Cała jego postać idealnie potrafiła wmieszać się w tłum, nie był też rozpoznawalny, ani nie wyróżniał się. Wszystkie te czynniki pozwalały mu babrać się w takiej, a nie innej branży. Teraz siedział na fotelu wgapiając się w ekran telewizora, zaś w ręce trzymał odpalonego papierosa, którym to od czasu do czasu mocno się zaciągał. Samuel mieszkał parę kilometrów za miastem. W jednym z większych lasów niemal po środku znajdował się jego dom, a on na własność miał spory kawałek tego lasu, a cały jego teren otoczony był żelaznym płotem. Wszędzie miał też monitoring, toteż zawsze wiedział, czy ktoś niepowołany nie pałęta się gdzieś w pobliżu. Mężczyzna liczył sobie lat 27, a w swojej ostoi mieszkał już 7 wiosen i do tej pory nikt nie zapuścił się tak daleko w las, aby chociażby przybliżyć się do jego miejsca zamieszkania. Trzeba po prostu wiedzieć jak jechać, żeby dojechać. Ciszę, przerywaną jedynie rozmowami toczącymi się w pudle telewizora przerwał pewien dźwięk. Samuel od razu sięgnął po bezprzewodową słuchawkę i zakładając ją na ucho wcisnął maleńki, ledwo widoczny przycisk, który się na niej znajdował.
- Mów. - Mruknął cicho, po raz kolejny przytykając papierosa do ust i już po chwili wydmuchiwał dym między ustami.
- Masz kolejne zlecenie, właśnie drukuję Ci zdjęcie. To znany biznesmen, mieszka z żoną i córką, ich dom nie jest jakoś pilnie strzeżony, więc spokojnie obejdę wszystkie zabezpieczenia. Ma to wyglądać na morderstwo, jednak nie możesz pozostawić żadnych śladów. Nie ma konkretnych informacji w jaki sposób masz to zrobić, więc w tej kwestii masz pełną dowolność, jednak na ciele ofiary masz zostawić czarną różę. To raczej wszystko... - Głos w słuchawce był lekko zniekształcony. Samuel miał wspólnika, który przyjmował wszelkie zlecenia, wybierał te najlepiej płatne, a także zajmował się technologią. Był znanym w kręgu informatycznym hakerem, od lat nieuchwytnym. Pracowali ze sobą już wiele lat, a on do tej pory nie znał tożsamości informatyka. Z resztą, jakoś specjalnie mu na tym nie zależało, skoro do tej pory działało. Miał do niego pewną dozę zaufania, bowiem nie raz był o krok od zdemaskowania, a dzięki umiejętnościom hakera zawsze wychodził z tego obronną ręką.
- Jak zwykle olewasz najważniejszą dla mnie informacje. - Mruknął poirytowany, jednak każde słowo kodował sobie w głowie. Miał pamięć fotograficzną, toteż raz zasłyszana informacja pozostawała zapamiętana. Głos w słuchawce zaśmiał się, po chwili ozywając się po raz kolejny.
- Po podziałce 10 000 dolarów. To dość łatwa robota, masz czas do niedzieli - Samuel westchnął, gdy głos zamilkł, a po chwili zwyczajnie zrzucił słuchawkę z ucha odkładając ją na stół i sięgnął w bok, w kierunku drukarki, gdzie już leżało wydrukowane zdjęcie. Przyjrzał mu się uważnie, a po chwili zgniótł je i wrzucił do kominka, gdzie w kilka chwil zmieniło się w popiół. Po chwili wstał, wrzucając do kominka również niedopałek fajki, a sam swe kroki skierował w kierunku piwnic. Podszedł do starych, lekko poniszczonych, ale wciąż mocnych drzwi i zardzewiałym kluczem je otworzył. Zaskrzypiały przeraźliwie, a sam pociągnął za maleńki sznureczek, oświetlając tym samym zbutwiałe schody. Zamknął za sobą drzwi i powoli zaczął schodzić na dół, nucąc pod nosem jakąś pioseneczkę. Na samym dole przywitało go dość niewielkie, ale mrożące krew w żyłach pomieszczenie. Przedzielone było na dwie części jakimś starym kocem, przymocowanym do ściany. Z lewej strony znajdowała się  toaleta, obok stara umywalka i prysznic, a raczej sam brodzik bez szyb. Wszystko wyglądało na bardzo stare i jakby zaniedbane. Prowizoryczna toaleta zajmowała niewielką część pomieszczenia, zaś z drugiej strony znajdowało się metalowe łóżko. Na nim, leżąc w pozycji embrionalnej znajdował się na oko 18 letni, nagi chłopak. Całe ciało pokryte miał siniakami, ranami po papierosach i w niektórych miejscach przeraźliwe blizny, które bardzo wolno się goiły, a w niektórych miejscach były wręcz zaropiałe. Wyglądało to, jakby ktoś przecinał jego ciało jakimś ostrym narzędziem, nie dbając później o rany. Nadgarstki chłopaka okute były żelaznymi kajdanami, które przymocowane były długimi łańcuchami do ściany. Chłopak zatem mógł dojść jedynie do łazienki i nigdzie dalej. Samuel podszedł do łóżka i powoli się na nie wdrapał, manewrując tym samym przy pasku i rozporku swoich spodni. Poraniony chłopak momentalnie otworzył oczy, otwierając usta w niemym krzyku, i spojrzał  z  wyraźnym przerażeniem na Starszego. Momentalnie odsunął się od niego jak najdalej, przylegając całym ciałem do zimnej ściany.
- Nadal uciekasz? Myślałem, że po tych paru miesiącach się przyzwyczaisz, chodź. Zabawmy się. - Mówiąc to zsunął z siebie spodnie razem z bokserkami i łapiąc swoją ofiarę za biodra przyciągnął go do siebie. Złapał go później za włosy i zmusił do pochylenia się, po czym wepchnął swoją męskość do jego ust.
- Ssij. - Wymamrotał, a usta chłopca posłusznie zacisnęły się na jego penisie i zaczęły się zasysać, przez co z chwili na chwilę robił się coraz twardszy. Nie siląc się na jakąkolwiek delikatność, zaczął zwyczajnie posuwać usta swojej małej "zabaweczki" nie przejmując się tym, że z oczu zaczęły płynąć jej łzy i zaczęła się dławić. Dzisiaj nie miał czasu, na zbyt długą zabawę z chłopakiem, więc zadowolił się tylko oralnie, po chwili zalewając spermą wnętrze ust chłopaka. Wypuścił dławiącego się dzieciaka, zapiął spodnie i jak gdyby nigdy nic wszedł do góry po schodach i gasząc światło wyszedł. Musiał jechać na zakupy, skończyło mu się żarcie i alkohol. Zarzucił kurtkę na ramiona, po chwili wychodząc z domu wsiadł w samochód i odjechał. Piwnicy nie zamknął na klucz, bo też ani nie myślał o tym, że chłopak byłby w stanie uciec. I to był pierwszy błąd jaki popełnił. I zapewne ostatni.